czwartek, 5 lutego 2009

Dzieci PGRu

Ostatnio uciekła mi do Poznania wystawa zdjęć Tomasza Tomaszewskiego pt. "Rzut Beretem" (cóż zrobić - była wyjątkowo szybka). Jedyne co pozostało to zdjęcia na stronie internetowej (stories - a stones throw). Tomaszewski zajął się mało medialnym i chyba trochę spychanym na bok tematem - pozostałościami po dawnych PGR-ach. Chyba nie ma już nigdzie miejsca na tego typu rozważania - całą przestrzeń zdaje się wypełniać napuchły do granic możliwości biust Dody, który siedzi w pustych łepetynach wielu ludzi, agresywnie wypięty i zwalczający aktywnie wszystkie głębsze przejawy inteligencji i refleksji. Na szczęście jest jeszcze fotografia i fotografowie, którym zależy.

Tomaszewski odwiedzając miejsca, gdzie dawniej PGR stanowił centrum wszystkiego, próbuje odpowiedzieć na pytanie czy w świadomości ludzi funkcjonuje jeszcze ten nadęty symbol PRLu i jak radzą oni sobie w nowej rzeczywistości rozbuchanego kapitalizmu. Ten głęboko humanistyczny dokument pokazuje najważniejsze ogniwo w łańcuchu zdarzeń związanych z Państwowymi Gospodarstwami Rolnymi - to, co dzieje się ze zwykłym człowiekiem i przestrzenią, którą zamieszkuje, kiedy PGRu już nie ma. Czy zostaje po nim tylko jałowa pustynia braku perspektyw, bezrobocia, nudy i marazmu?

Na pewno zostają pozostałości po tym starym świecie - ślady innej rzeczywistości - budynki, które w zamyśle miały być czymś innym niż walącymi się ruinami. Drzwi do lepszego jutra, które miały być, ale ich nie ma, ludzie, którzy mieli być kimś innym, ale nie są.

Niska efektywność pracy - jak pisze Wikipedia - nadmiernie rozbudowane świadczenia socjalne na rzecz pracowników oraz w wielu przypadkach fatalne zarządzanie powodowały niewielką produktywność i deficyt pokrywany z dotacji państwowych.
Po przejściu na gospodarkę rynkową, większość PGR-ów zbankrutowała lub została zamknięta niezależnie od osiąganych wyników ekonomicznych decyzją rządu (...)
Kapuściński cytując w Imperium profesora Ayudina Mamedowema, z którym spotkał się na początku lat 90 w Azerbejdżanie, pisze:
Największych zniszczeń, mówi Mamedow, komunizm dokonał w świadomości ludzi. Ludzie nie chcą dobrze pracować i dobrze żyć. Chcą źle pracować i źle żyć. Ot, i cała prawda.
Zapadło mi to zdanie w pamięć (Imperium powinno być obowiązkową lekturą w gimnazjum, albo szkole średniej tak nawiasem mówiąc). Pewnie nigdy nie zrozumiem go do końca (co nie znaczy, że nie wolno mi próbować) - jestem tylko dzieckiem stanu wojennego, które prawie nie poczuło zimnego oddechu komunizmu na plecach - co najwyżej śmierdzącą kupę w tetrowej pieluszce (a nie w Pampersie). Pamiętam też jak Jaruzel łypał na mnie z telewizora.
Czy komunizm, którego już nie ma, ciągle niszczy życie ludzi, którzy nie mogą odnaleźć się w nowej rzeczywistości?

Jednak na szczęście życie na wsi to nie tylko bieda i brak perspektyw. To przede wszystkim duże kontrasty - są ci, którym się udało, są ci, którym czegoś zabrakło.

Jest też natura, z którą los człowieka jest nierozerwalnie spleciony.


I jest też nadzieja, która tkwi w młodych ludziach.

Co będzie dalej? Jest drabina. Tylko o co ją oprzeć?