niedziela, 27 września 2009

Piękna tajemnica


Julio Bittencourt

Wszystkie zdjęcia zdają się mówić: "oto powierzchnia, a teraz kombinuj co się pod nią kryje". Nie potrafią nam niczego wyjaśnić. Mogą najwyżej przypomnieć coś co już wiemy, albo potwierdzić - na przykład  podpis. Samo zdjęcie jest jednak tajemnicą i w gruncie rzeczy to bagaż naszych przeżyć i wrażliwość decyduje o tym co oprócz wierzchniej warstwy odkryjemy na fotografii. Zdjęcia są tylko subiektywnym, przetworzonym, zniekształconym obrazem rzeczywistości i muszą odwoływać się do naszych doświadczeń, żeby coś przekazać. Czy w takim razie sprawdzają się jako nośnik prawdy? Czy może ukrywają ją tylko pod ładną, matową lub błyszczącą powierzchnią przedmiotu, który wieszamy na ścianie i podziwiamy?

Zdjęcie - tajemnica - może być tylko (albo aż) bodźcem, zachętą do sięgnięcia głębiej, zastanowienia się i rozwikłania zagadki, którą samo stanowi. Pcha nas do tego nasza ciekawość. Tajemnica może ograniczać się tylko do - "dlaczego właściwie fotograf zrobił to zdjęcie i co chciał przez to powiedzieć", ale może też być dużo bardziej złożona i skomplikowana. Rozwiązanie zawsze istnieje, chociaż czasami nie jest dla nas dostępne - wtedy można tylko pozwolić błądzić wyobraźni. Dołączony do zdjęcia tekst, albo podpis może podać trochę informacji - być może tyle ile potrzeba, żeby dotrzeć do istoty rzeczy, a może tyle, żeby zdjęcie stało się tylko ilustracją.

Jednak zamiast zmuszać nas do myślenia zdjęcia mogą potwierdzać nasze błędne wyobrażenie o świecie. Jak pisze Susan Sontag, wielu Amerykanów na fotografiach obywateli japońskiego pochodzenia kierowanych w 1942 roku do obozów dla internowanych, dopiero dwadzieścia lat po później rozpoznała przestępstwo rządu USA. Zdjęcia często też aż się proszą żeby rozpatrywać je tylko w kategoriach estetycznych. Kiedy fotografie traktujemy tylko jako piękny przedmiot, przestajemy zadawać pytania.

Niezależnie jednak od tego co tak naprawdę zobaczymy pod powierzchnią, jest to zawsze jakaś część prawdy o nas samych.

2 komentarze:

  1. Czy nie podobnie jest z literaturą? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cytat z lapidariów mi się przypomniał: „Książka to jedynie partytura, a jej wykonawcą jest czytelnik. Dickens czytany w dzieciństwie i czytany na starość to dwaj różnie «zagrani» Dickensowie: partytura ta sama, a jej wykonawcą jest czytelnik.”

    W tym sensie rzeczywiście fotografia i literatura są podobne... w ogóle sztuka - odbiorca patrzy na nią przez pryzmat swoich własnych doświadczeń.

    Jednak pisarz jest w stanie spróbować przedstawić czytelnikowi kontekst danej sceny. Fotograf ma do dyspozycji tylko pojedyncze klatki przedstawiające mały kawałek czasu i przestrzeni. Każde ze zdjęć jest więc z definicji wyrwane z kontekstu. Słowa również mogą zostać z niego wyrwane. Jednak to słowa lepiej nadają się do jego opisania. Może dlatego, że nie są tak wieloznaczne jak obrazy? Jak na zdjęciu odróżnić miłość od zauroczenia, albo nienawiść od wrogości? Można się tylko domyślać...

    OdpowiedzUsuń