środa, 21 stycznia 2009

Wąchanie ulicy

Zaintrygował mnie ostatnio film przedstawiający sylwetkę fotografa Bruca Gildena, który specjalizuje się w ulicznej fotografii.
"I'm known for taking pictures very close, and the older I get, the closer I get"
pisze o sobie. No, ale jak blisko to blisko?


Oglądając ciąg ciasno skadrowanych twarzy na zdjęciach Bruca, jednych bardziej przyjaznych, innych mniej, można w pewnym momencie dostać jakiegoś takiego klaustrofobicznego uczucia - jakby się było z tymi wszystkimi ludźmi w zbyt małym pomieszczeniu, jakby znaleźli się bliżej niż można by sobie życzyć.

IRELAND. 1996. Woman at racetrack.

IRELAND. 1996. Man and woman at racetrack.

Japan. 1998. Asakasa. Two members of Yakuza, Japan's Mafia.

IRELAND. 1996. Bettors watch the results at a racetrack.

Trochę więcej wytchnienia dają wcześniejsze zdjęcia Bruca zrobione w świetle zastanym na Coney Island, które chyba bardziej mi się podobają.

USA. NYC. Coney Island. 1977. An overweight man and his friend sunbathe on the beach.

USA. NYC. Coney Island. 1976. Lady standing on beach with dress inflated by wind.

USA. NYC. Coney Island. 1969. Woman in See Her Change booth on the boardwalk.

USA. New York City. Coney Island. Woman exposing her breasts on the boardwalk. 1977.

Oglądając film nasunęło mi się pytanie. Czy wyskakujący znikąd fotograf zmusza ludzi do zrzucenia maski, którą ubierają wychodząc z domu i wtapiając się w tłum ludzi sunących po chodniku? Czy taka niezwykła i dosyć ekstremalna sytuacja, której ludzie się nie spodziewają, sprawia, że wychodzi na zewnątrz ich prawdziwa natura? Czy może to tylko metoda na uzyskanie jakiejś miny - grymasu, który nie ma nic wspólnego z tym, kim naprawdę ktoś jest?

Japan. Tokyo. 1999. Injured homeless man lies in the middle of the street.

Przypomniała mi się ciekawa historia, którą w jednym z odcinków "Genius of Photography" opowiadał Tony Vaccaro. Przyjechał do Picassa, żeby zrobić jego portret, kiedy jednak malarz zaczął zastygać w co rusz innych pozach, fotograf nie wyzwalał migawki. Tony opowiadał, że wręcz rozpoznawał wcześniejszych portrecistów Picassa: Richarda Avendona, Arnolda Newmana i innych. Fotograf wyciągnął wtedy zapalniczkę, potrząsnął nią parę razy i powiedział: "coś tu nie działa". Wtedy niespodziewanie Picasso zrzucił maskę, a Tony Vaccaro zrobił zdjęcie.

Japan. Shinjuku. 1999. Raven on pole.

Podobną historię znalazłem w biografii Diane Arbus:
Kiedyś [Richard Avendon] wyjawił, jak udało mu się osiągnąć wyraz zaskoczenia na twarzach księżnej i księcia Windsoru […] Pojawił się ponoć w Waldorf Towers, ustawił sprzęt, po czym mruknął: "przepraszam za spóźnienie, ale po drodze mój taksówkarz przejechał psa". Księstwo, miłośnicy psów, równocześnie wydali cichy okrzyk "Ach".
I Avendon nacisnął spust.
Nie wiem nawet czy można wierzyć portretom, a co dopiero ulicznym zdjęciom zrobionym w parę sekund. Czy to co zostało uchwycone na zdjęciu, to rzeczywiście jakiś szczególny rys charakteru danej osoby, czy może tylko przelotny grymas, który po prostu odpowiadał fotografowi - wyrażał to, co on chciał powiedzieć w tym momencie o danej osobie, a nie to, jaka fotografowana osoba jest naprawdę?

Ale to właściwie nie jest istotne. W fotografii ulicznej najważniejszy jest beznamiętny tłum i emocje, napięcie, gesty, które można z niego wyłowić. Jednak czy to sam fotograf powinien być źródłem tego napięcia?

Wracając jeszcze do samego stylu pracy Bruca Gildena. Ostatnio byłem w supermarkecie i moją uwagę zwrócił staruszek siędzący na ławce. Miał lekko rozchylone usta i taki bardzo nieobecny wyraz twarzy. Jednocześnie wyglądał na kompletnie zagubionego i samotnego.
Jak zrobić takie zdjęcie? Podejść, cyknąć i odejść? To by było jak żerowanie na czyjejś słabości i brak elementarnego szacunku. Nawet gdybym zapytał o pozwolenie, czy naprawdę miałbym jakikolwiek dobry powód do wciśnięcia spustu migawki? Gdyby zapytał dlaczego właściwie chce go sfotografować, co miałbym mu odpowiedzieć? Wyglądał pan tak strasznie żałośnie na tej ławce, że aż poczułem nieodpartą potrzebę?
Z drugiej strony gdybym zapytał wcześniej o pozwolenie, wszystko byłoby pewnie stracone - ten wyraz twarzy, który tak mnie poruszył, zniknąłby w mgnieniu oka.
Jednak tak czy siak, nie było niczego co usprawiedliwiałoby mnie jako fotografa do zrobienia tego zdjęcia. Może gdybym wymyślił coś mądrego, co mógłbym mu powiedzieć?

Japan. 1996. Tokyo. Shinjuku. JR station morning rush hour.

Mnie osobiście nie do końca podoba się metoda Bruca Gildena - jest bezczelna i nachalna. Dużo bardziej przemawia do mnie na przykład to, co powiedział Henri Cartier-Bresson:
"Fotograf traci własną osobowość, jest jak niewidzialny myśliwy, a świat jest terenem łowów".
Chociaż bez wątpienia Brucowi Gildenowi należy pozazdrościć pewności siebie - chętnie bym sobie od niego trochę jej pożyczył.

2 komentarze:

  1. rzeczywiście ciasno na tych zdjęciach.. przez element zaskoczenia udaje się uzyskać unikalny efekt: ludzie na tych zdjęciach są na w pół tam gdzie byli, i na w pół przy tym, co ich "zaatakowało". W dodatku flesz eksponuje pierwszy plan i jest bezkarnie używany przy czarno białych zdjęciach (nie psuje ich tak jak kolorowe). Już dawno odkryłem, że jeśli zdjęcie ma fajny kadr i brakuje mu "tego czegoś", to należy je skonwertować do odcieni szarości. Działa bez zarzutu. A co można powiedzieć zaskoczonej osobie której zrobiłeś zdjęcie? Mając cyfrówkę, pokazać je, powiedzieć że jest świetne i zapytać, czy możesz zostawić. Jeśli się tej osobie spodoba, to bierzesz adres mailowy i wysyłasz zdjęcie :)

    w sumie.. fajny sposób na podryw :) o ile fotografujesz dziewczyny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano kolor rzeczywiście na niektórych zdjęciach jest po prostu niepotrzebny - wprowadza tylko zamieszanie i odciąga uwagę od tego co naprawdę dzieje się na zdjęciu.
    Robiłem ostatnio parę eksperymentów (może się podzielę kiedyś) i wielu zdjęciom naprawdę kolor szkodzi.
    Jest on ostatnio dla mnie zagadką, którą próbuję rozgryźć i zrozumieć lepiej, ale ogólnie rzecz biorąc to cholerstwo komplikuje wszystko dziesięć razy :)

    Co do flesza to zadziwiająco dobre rezultaty daje po prostu odbicie błysku od sufitu - w miarę równomiernie można wszystko oświetlić.
    Problem się tylko pojawia jak akurat przez przypadek nie ma sufitu, jest, ale za wysoko, albo jakiś satanista pomalował go na czarno.

    OdpowiedzUsuń